 |
|
|



Czas rosnących potrzeb i możliwości.
Początki eksploatacji roweru przypadły na drugi etap reformy gospodarczej
w PRL. Inflacja szalała, a ojciec kupił Waganta tuż przed nową dostawą,
gdzie ceny miały być dwa razy wyższe.
Jakby nie patrzeć, Wagant to była rowerowa klasa wyższa. Niemniej w Markowej
zawsze zostawiałem go bez zabezpieczenia. W Łańcucie spinałem jedynie
kłódką łańcuch ze szprychą tylnego koła. Kilka lat później nie mogłem
uwierzyć, że to wystarczyło - był to przecież jeden z topowych modeli
na rynku, a mimo to nikt się na niego nie pokusił.
Wiele części zamiennych można było wówczas kupić w markowskim GS-ie. Niekiedy
były one tak tanie jak złom. Jednak jeżeli czegoś nie było w sklepie,
to nie było miesiącami ... i to nie tylko w tym jednym sklepie, ale we
wszystkich okolicznych. Dlatego też, gdy na rynku zabrakło dętek 27x1,1/4
kupiłem dętkę 26x1,3/4, naciągnąłem ją, złożyłem podwójnie wewnątrz opony
i tak jeździłem czekając aż dowiozą właściwe.

Rower ten wywarł wielkie piętno na mojej wyobraźni. Zdecydowanie odstawał
od wszystkiego, czego smakowałem do tej pory. Miał cienkie koła z szosowym
bieżnikiem, potężny bagażnik przystosowany do mocowania sakw, lusterko
wsteczne i najważniejsze - miał przerzutkę. Co jeszcze ważniejsze, nie
była to powszechnie montowana w tym modelu przerzutka Favorit, lecz Shimano:
najprawdziwsze - "made in Japan"! Był to już prawdziwie męski
rower, a jednak siodełko miał jak Wigry 3 - bezpłciowe. Dlatego w roku
1990 zmieniłem je na prawdziwie męskie, szosowe siodło Mundialita.

To właśnie wtedy skrystalizował się mój sposób traktowania roweru jako
narzędzia rekreacji i powszedniej komunikacji. Ciągle na nim jeździłem:
albo dla przyjemności albo z potrzeby. Najpierw po wsi, do kolegów, do
babci, na niedzielne wycieczki, potem do Łańcuta do Szkoły Muzycznej i
do Ogólniaka.
To na nim miałem pierwsze zakwasy, gdy się uparłem, że wyjadę pod górkę
na najszybszym biegu. Na nim po raz pierwszy odbyłem 100 km wycieczkę.
Im jednak byłem starszy, tym bardziej dostrzegałem jego niedoskonałości.
Rower był nie najgorzej pomyślany, ale wykonany z materiałów o żenująco
niskiej wytrzymałości: a to rama traciła oś symetrii, a to spawy puściły,
a to widelec pękł...
|
|
|
 |