 |
|
|



Czas absolutnej standaryzacji.
Rynek w tym czasie niczym nie zaskakiwał. Wiele było produktów "bezkonkurencyjnych"
tzn. można było kupić tylko dany produkt, bo innych nie było. Wśród rowerów
dla małolatów bez wątpienia takim rowerem był hit bydgoskiego Rometu -
Wigry 3. Na początku lat 80 niewiele było w Markowej dzieciaków, które
go nie dosiadały. Niemalże pewnym było, że będzie jedenym z prezentów
"komunijnych".

Na kołach 20 calowych, stalowej ramie z okrutnie niewygodnym plastikowym
siodełkiem. Dla swojej konstrukcji potocznie nazywany "składakiem".
Mój był czerwony. Bardzo przeżywałem jego wizualne zmiany. Wszak dbałem
o niego, starannie czyściłem, ale to chrom zaczął zachodzić rdzą, to naklejki
wypłowiały

Przykazywali mi bowiem rodzice i dziadkowie, bym się nie oddalał zbyt
daleko od domu. Granice wsi (bądź co bądź większej od niejednego miasta)
szybko zaczęły mnie jednak uwierać, więc z trudem nadążając za starszymi
kolegami zwiedzałem sąsiednie wioski. Oczywiście w domu się do tego nie
przyznawałem.
Zdarzało się też czasami, że w niedzielę ojciec zabierał mnie na przejażdżki rowerowe do sąsiednich wiosek i lasów. Pokazując mi "nowe" okolice nie był jednak świadom tego, że wszędzie tam byłem już z kolegami...
|
|
|
 |